BWA Wrocław, Pracownia Portretu, Jakob Forster

Cała Polska

Publiczne instytucje sztuki współczesnej dotyka dziś kryzys, nie tylko ten związany z nową cenzurą ekonomiczną, ale też ten znany, związany z zarzutem elitaryzmu, albo wręcz przeciwnie, uwikłaniem w mechanizmy kultury masowej. Rządząc się polityką spektaklu instytucje, których byt uzależniony jest politycznie i finansowo od odwiedzalności, często wymieniają na frekwencję wylansowane medialnie nazwiska. Oddalają się przez to od prawdziwie krytycznego potencjału twórczości, który dziś przenosi się do prywatnych instytucji intymnych, galerii prowadzonych przez artystów i kuratorskich freelancerów po godzinach. Ostatni tak poważny kryzys zaufania do mainstreamu i płynącej ze sfery publicznej wiedzy medialnej miał miejsce w stanie wojennym. Kuratorzy, krytycy i badacze wyruszyli wtedy w teren na nazwanie tak później, na fali duchowego uniesienia, „pielgrzymki”. Wizytowali polecone im pracownie i wydziały akademii sztuk pięknych w różnych miastach. Po to by wyłowić to, co mogłoby zostać ocenzurowane w docierającym do nich przekazie.


Sytuacja obserwacji sztuki to dziś w znacznej mierze obserwacja jej medialnego obrazu. Wszak, jak pokazują badania, tylko kilka procent osób uważających się za uczestników kultury odwiedza jakieś galerie, studia bądź artystów osobiście. Dotyczy to nawet kuratorów, którzy również zawierzać muszą swojej intuicji, rzutkości, zasobności budżetu podróżnego i naznaczonej koopetycją sieci kontaktów. Stąd pomysł zrekonstruowania pozornie anachronicznych z dzisiejszego punktu widzenia sposobów i narzędzi rozpoznania najbardziej aktywnych obszarów i środowisk twórczych, bez ścisłego rozróżnienia na dyscypliny i gatunki uprawianej sztuki.


Wystawa Cała Polska powstała z rozmów telefonicznych, licznych spotkań w małych mieszkaniach, ogrodach , placach budowy i innych miejscach, w których bije serce polskiej sztuki. Jej celem było sprawdzenie, jak wypadło by porównanie tego co wiemy „z mediów”, „z sieci” i z instytucjonalnych przekazów, z tym, co dane w bezpośredniej praktyce społecznej, spotkaniu, rozmowie, naocznym kontakcie.


Dlatego postanowiliśmy wyruszyć w Polskę i zobaczyć na własne, jak i w jakim otoczeniu powstaje sztuka przełomu nasto- i dwudziestolecie XXI wieku. Wystawa nie była by możliwa bez nowych znajomości i wysłuchania wielu rekomendacji, bez poznania perspektywy lokalnych znawców, bez odrzucenia lęku przed zaskoczeniem, bez akceptacji lokalności własnych pozycji. W końcu zawsze w indywidualnym odbiorze jesteśmy sami, a nasze poznanie nie ma fizycznych ograniczeń, W post-geograficznym świecie nie ma uprzywilejowanej lokalizacji.

 

Cała Polska to więc tytuł prowokacyjny, pozbawiony rzeczywistych aspiracji. Wskazuje zaledwie na rozległość obszaru, którego nie może w rzeczywistości objąć żadna wystawa. Rekomenduje śmiałe, rozproszone, a przede wszystkim zdecentralizowane spojrzenie.


Ekspozycji towarzyszy książka Maryny Tomaszewskiej pt. Kuratorzy. Jest ona próbą zdefiniowania, kim są ci mityczni promotorzy sztuki, jej pierwsi odbiorcy, często traktowani z rezerwą przez samych artystów, rzadko dostrzegani przez masowych odbiorców sztuki. Publikacja stanowi humorystyczny kontrapunkt do wystawy, w której władza kuratora została w znacznym stopniu zawieszona. Projekt Tomaszewskiej kwestionuje więc pozorny elitaryzm zawodu kuratora i otwiera przestrzeń dla dyskusji na temat statusu i potrzeby sprawowania tej funkcji dzisiaj.


Anna Mituś


Pracownia Portretu, tym którzy ją znają, kojarzy się z galerią sztuki, ale jak sama nazwa wskazuje jest ona też prawdziwą pracownią. Pracuje w niej, przygotowując wystawy, większość zaproszonych artystów. To połączenie pracowni z galerią tworzy zupełnie luksusowe warunki. Wszystkie pomysły można od razu przetestować w przestrzeni galerii i jeśli nie będą doskonale się tam prezentowały, równie szybko można wrócić do ich udoskonalania. Dzięki temu praca nad wystawami ma charakter pielęgnacji delikatnej egzotycznej rośliny, która z czasem dopasowuje się do przestrzeni w której wzrasta i czasem też w niej rozkwita. Albo inaczej, to ciężka robota w której trakcie wiele pomysłów upada, jest zmienianych, przekształcanych i dostosowywanych do możliwości galerii i materii. Bycie częścią tego procesu jest niezwykle fascynujące, ale dostępne bardzo nielicznym. Dlatego poprosiliśmy Jakuba by o nim opowiedział.


Maciej Łuczak


Wchodzę. Dziś moje płótno zajmuje całą podłogę, dlatego wyskakuję z butów. Wilgoć mojego studia pozwala namnażać się komarom, które zdobyły już całą przestrzeń, mieszkają w mokrych powierzchniach moich obrazów. Wczoraj było to samo. Pochylam się nad płótnem które zajmuje całą podłogę i przemywam je pierwszą warstwą barwnika. Ile czasu minie zanim wyschnie? Pode mną tworzą się dwa jeziora. Jedno, którego jestem autorem, drugie (w piwnicy) poza moją kontrolą. Mogę je sobie tylko wyobrażać. Obydwa istnieją dosłownie we wszechświatach równoległych. Obydwa nawzajem pracują nad zbutwieniem podłogi po której chodzę.

 

Ciepło emitowane przez kaloryfer, zaciągnięty przez Alexa na środek pokoju, też jest wilgotne, można wyczuć jego nieprzyjemną strukturę. Jaki więc z niego pożytek? Promieniuje rozproszenie, rozprasza promieniowaniem. *Łup „Witamy znów w Demokracji” warczy jakiś głos. *Bum „Mam Was”. Na podłodze formuje się coś, czego się spodziewałem, ale czego nie potrafię zobaczyć. Nie mam dokąd się wycofać by to wszystko objąć wzrokiem. Błogostan wątpiącego umysłu, jak sądzę.

 

Jutro nakarmię wilgoć pracowni tak jak Ty nabawisz się zakwasów. Doskonaląc formę zyskuję sugestię której pragnę -

 

Mój pędzel załatwia zlecenia:

Oszczędna pierwsza krawędź

Mój pędzel załatwia zlecenia:

Oszczędna krawędź druga

 

...


Co składa się na przedstawienie? Jedna warstwa, dwie? Wierność obiektowi A i Tobie? Szczery czy nie, to nie ma znaczenia. Ważne jest Twoje zainteresowanie w warstwę pierwszą i drugą, w obiekt A i we mnie. Wszystko naraz. Przedstawienie to nazwa którą nadajemy temu zbiegowi okoliczności, który działa jakby był oczywisty i zakotwiczony w przeszłości. Ale moje dzieło formuje się dzień po dniu poprzez przypadkowe decyzje i niekontrolowane wypadki, obraz musi być zawsze na nowo rozpoczynaną rozmową.

 

Kieruję spojrzenie do wnętrza, spoglądam na błony które je konstruują. Pierwsza renegocjacja następuje podczas tłumaczenia szkiców fotograficznych na obraz. Proces składania i rozkładania jest aktem abstrakcyjnym. Dekonstrukcja obrazu prowadzi do powstania nowych kształtów które nabierają form materialnych. Na przykład:

 

Codziennie rano wślepiam się w moją szafę. Tak naprawdę to kawał gówna opromieniony porannym słońcem. Jej powierzchnia jest przeciwieństwem metafizyki. Moje obrazy nie (starają się) reprezentować właściwości tej szafy a raczej napiąć jej granice do wartości krytycznej. Ponieważ obrazy te mają charakter otwarty i są luźno związane z tematem który reprezentują, chętnie łączę je z obiektami papierowymi które wprost sugerują treści i są bezpośrednio łączone z formą którą przedstawiają. Tworzę te obiekty pustymi ponieważ ich celem jest stworzenie przestrzeni dla projekcji widzów. Podsumowując - konstelacje które tworzę na wystawach składają się z opróżnionych form które sugerują ich funkcje, otwartych obrazów, które tworzą przestrzeń dla uświadomienia sobie powierzchni materiałów i ich punktów granicznych. Te dwa elementy razem świetnie nadają się do przeprowadzenia procesu renegocjacji lub renowacji.

 

A dzisiaj. Idę do pracy cały w bąblach po komarach.


Jakob Forster

tłumaczył Maciej Łuczak


Public institutions of contemorary art are currently in crisis, not only connected with the new economic censorship, but also the old, well-known accusation of elitism on the one hand, and getting entangled in the mechanisms of mass culture on the other. Slaves to the showroom policy, institutions depending on attendance often rely on wellknown names present in the media. In this way, they depart from the truly critical potential of art, which nowadays moves to private, intimate institutions, galleries run after hours by artists and greelance curators. And this is not even a bad scenario, as what lurks round the corner of underfunded institutions is conservative cultural policy with its grant regulations. The last equally serious crisis of confidence in mainstream and public media was in the times of Poland's martial law. Back then, curators, critics and researchers set out for what was later dubbed – in a spiritually exaggerated way – ”pilgrimages”. They visited recommended studios and departtments of art colleges in various cities in order to see what would otherwise be censored in the public media messages which reached them.


Nowadays, following art is to a lorge extent observing its media image. After all surveys show that only a few percent of people claiming to be involved in culture actually visit any galleries, studios or the artists themselves. It even concerns curators, who must rely on their intuition, resourcefulness and travel budgets, supported by a network of contacts, Hence the idea of what may seem anachronistic from today's perspective – to reconstruct ways and tools of identifying the most active artistic fields and circles without a strict division into disciplines and genres of artistic activity.


The exhibition The Whole of Poland is a result of telephone calls, nbumerous meetings in small flats, gardens, building sites and other places where the heart of Polish art beats. Its aim is to confront first-hand what we know ”from the media”, ”from the internet” and institutional sources with what we get from direct social practice, by meeting, talking and seeing for ourselves.


So we decided to hit the road and see for ourselves how and in what surroundings Polish art of the late 2010s is created. The exhibition would not have been possible without getting to know new contacts and listening to their recommendations, without learning the perspective of local experts, without rejecting the fear of the unexpected, without accepting the locality of our own positions. After all, we are always alone in individual reception, and our perception han no physical limitations. There is no privileged location in the post-geographic world.


So The Whole Poland is a provocative title, devoid of actual aspirations. By indicating the expanse of the area which would not be possible to cover by any exhibition we advocate a bold, scattered, but most of all – decentralized outlook. Is the picture created thanks to this effort new, different from the one we know so well?


The exhibition is accompanied by a book and Martyna Tomaszewska's Curators, a film micro-production. It tells us the story of the mythical promoters of art, its first readers, often treated wiht reserve by the artists themselves and seldom even noticed by art audiences. Receiving the fragmented media messages relating to art, we have no idea how huge, complicated and full of contradictions the field known as the art world is today.


Anna Mituś


Portrait Studio to those who know it, is associated with a gallerym but as the name suggests, it is also an actual studio. Most of the invited artists work there when preparing exhibitions. This combination of a studio and a gallery means fairly luxurious conditions. All ideas may be immediately tried out here, in the gallery space, and if they fail to be perfectly displayed, they may be imprved immediately. Thanks to that, preparing exhibitions is like cheriching delicate exotic plants which in time adjust to the space they grow in, and sometimes even decide to bloom. To put it in a completely different way, it's hard work during which lots of ideas are scrapped, changed, transformed and adapted to the gallery space and matter. Participation in the process is undoubtedly fascinating, but available to very few. That is why we asked Jakob to tell us about it.


Maciej Łuczak


So, I'm coming in. Today. My canvas fills the floor therfore I loose my shoes. The moisture of mystudio space breeds swarms of mosquitos that conquer the space, that home the wet surfaces of mypaintings. Yesterday too. So, I'm leaning over my canvas which fills the floor and I soak it with the first wash of ink. How long will it take to dry? Two ponds below me. The one I superimposed, the other (in the basement) beyond my control. But not beyond imagination. They literally sit on parallel planes. They're simultaneously working the wooden floor under my feet.

 

The heat from the radiator that Alex dragged into the space is moist too, unpleasant in texture. So, what's its use? A radiant distraction. *Smack. „Welcome back to Democracy Now“ the voice snarls. *Smack. „Gotcha“. Something's forming on the floor that I can predict but cannot see. There is no space to withdraw in order to gain an overview. What bliss for a doubtful mind, I think.

 

Tomorrow. I feed the space's moisture like you'd feed sourdough. By perfecting form I gain the suggestion I want -

 

My brush runs errands:

Fringy border one

My brush runs errands:

Frindgy border two

 

...

 

What makes a representation? One layer, two? Truthfulness to object A and to you, too? Truthful or not, does not matter. What matters is your interest in layer one and two in object A and in me too. At once. Representation is the name we give this coincidence, acting as if it was flat and in the past. But as my work is constituted by day to day decisions and influences, representation has to be negotiated from one time to the other.

 

My gaze is directed at the interior and the membranes it is consituted of. The first renegotiation happens during the translation from my photographic sketches to painting. This folding and unfolding process is an act of abstraction. But the deconstruction of the depiction at hand leads to new formations that are occuring materially. For example:

 

I looked at a wardrobe from my bed every morning. A piece of shit reflecting the morning sun really. A surface as the opposite of metaphysics. My paintings do not (try to) represent the properties of the wardrobe they rather stress its boundaries as threshold. Because my paintings are permeable and have a distanced relationship to representation I tend to combine them with paper-objects that directly suggest function and representation. I keep these objects empty because they are meant as projection planes. The constellations that I construct in exhibitions therefore consist of emptied planes that suggest function as well as permeable paintings that create an awareness for material surfaces as thresholds. These two elements combined are especially suited for renovation or renegotiation processes.

 

Today. I go to work covered in mosquito bites.


Jakob Forster